Translate

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Angenina" cz. 1 by BaliBliss

Nie mam ostatnio weny, więc teraz będą pojawiać się rozdziały pierwszego opowiadania, które napisałam. Jego tytuł to "Angenina". Obiecuję jednak, że wkrótce pojawi się zakończenie imagina z Harrym. Przewiduję jeszcze jeden lub dwa rozdziały. Zastanawiam się też nad jeszcze jednym rozdziałem imagina z Liamem... A w międzyczasie zaczynam pisać nowe opowiadanie! (Nie, nie imagin) Mam już nawet rozpisanych bohaterów. Zastanawiam się jednak, czy nie założyć dla niego osobnego bloga, bo zapowiada się, że będzie dłuższe. Mam już w głowie kilka wątków, muszę je tylko spisać... Oczywiście linki do poszczególnych rozdziałów będą się pojawiać tu na bieżąco... Muszę jeszcze pomyśleć, jak to rozwiązać.
A tymczasem miłego czytania!
BaliBliss

Wtorek, 20 XI 2012, 18:15

Jestem w szpitalu. Właśnie wybudziłam się ze śpiączki. Nie pamiętam co się stało, ale Nita mówi, że miałam straszny wypadek: wracając ze szkoły byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu i wbiegłam wprost pod jego koła. Kierowca uciekł z miejsca wypadku nie udzielając mi pomocy. Możecie to sobie wyobrazić??? Podobno uratował mnie Jeremi, ten dziwny chłopak z mojej klasy – szedł za mną i gdy zobaczył co się stało wezwał pogotowie. I pomyśleć, że to właśnie jemu zawdzięczam życie… Karetka zawiozła mnie prosto do szpitala – byłam w stanie krytycznym. Miałam złamane obie nogi, trzy żebra, lewą rękę, mnóstwo wewnętrznych obrażeń i wstrząs mózgu. Byłam nieprzytomna przez 23 dni! Lekarze są zszokowani tempem regeneracji kości – po złamaniach nie ma już śladu! Po wewnętrznych obrażeniach też już nic nie zostało! O wypadku świadczą już teraz tylko zadrapania na moim ciele. Swoją drogą to dziwne, że złamania wyleczyły się szybciej niż ranki powierzchniowe… Ale najważniejsze, że dobrze się czuję. Mama mówi, że jak wszystko będzie w porządku to do końca tygodnia wypiszą mnie do domu. To dobrze, bo szpitalne posiłki są obrzydliwe. Na kolację podali mi do zjedzenia coś, co smakowało i wyglądało jakby już ktoś to kilka razy przetrawił. Na szczęście Nita zamówiła mi pizzę. Ona jest najlepszą siostrą na świecie! Jestem już zmęczona (co jest dziwne po 23 dniach snu). Pójdę chyba spać…

Środa, 21 XI 2012, 11:55

Dziś od samego rana robili mi badania. Lekarz powiedział, że jeżeli wyniki będą w porządku to już jutro wrócę do domu. Śniadanie było w miarę znośne. Pielęgniarka wspomniała coś o jakimś przystojnym chłopaku, który odwiedzał mnie codziennie około dwunastej. Zastanawiam się o kogo chodzi i czy dziś też przyjdzie. Może to Florian z mojej paczki? Właśnie przyszła mama, więc nie mam czasu o tym rozmyślać. Jest dziś rozpromieniona, mówi o jakimś przystojnym lekarzu, Adamie, który zaprosił ją w piątek do kina. Cieszę się, że w końcu sobie kogoś znalazła, lenie słucham jej zbytnio. Zastanawia mnie dlaczego Jeremi szedł za mną w dniu wypadku. Przecież mieszka na drugim końcu miasta, a po lekcjach zawsze spieszy się do domu! On jest serio dziwny. Niby przystojny, ale inny niż chłopacy, których znam. Ma czarne włosy, przenikliwe, szare oczy i ubiera się jak Jared Leto, ale zachowuje się jakby coś do mnie miał. A przecież ja ledwo go znam! Muszę z nim porozmawiać, podziękować za ratunek, gdy z stąd wyjdę, ale na razie dam sobie spokój z rozmyślaniem o nim, bo zwariuję. Mama właśnie mówi, że Nita dziś po lekcjach przyprowadzi tu naszą paczkę. Przyjdzie Jagna z Marcinem, Dora, Zuza, Florian i oczywiście duga połowa mojej siostrzyczki i mój przyszły szwagier Bruno. Nita mówiła wczoraj, że Dora ma nowego chłopaka, więc on pewnie też przyjdzie. Nie mogę się doczekać ich wizyty, tak dawno się nie widzieliśmy! Nie mam jednak czasu nacieszyć się tą wiadomością, ktoś przyszedł mnie odwiedzić. To Jeremi. Gdy mama go zobaczyła uśmiechnęła się pod nosem, powiedziała, że ma coś do załatwienia na mieście i wróci po południu. Czyżby to o niego chodziło pielęgniarce? Mam nadzieję, że nie…

Środa, 21 XI 2012, 12:50

Jeremi jest naprawdę dziwny. Po tym jak się przywitaliśmy usiadł i przez dobre pół godziny się nie odzywał. Czułam się nieswojo. Tak mi się przypatrywał… W końcu gdy starałam się mu podziękować za uratowanie życia zaczęła się niewielka wymiana zdań:
- Jeremi, chciałabym ci podziękować…
- Nie. Nie ma za co – przerwał mi
-Ależ jest. Uratowałeś mi życie. Gdyby nie ty pewnie by mnie tu nie było… Dziękuję.
- Nie dziękuj. To mój obowiązek.
- Jaki obowiązek? Społeczny?
- Nie. Nieważne… Jak się czujesz?
- Dobrze. Miałam złamane kości i wstrząs mózgu, ale już wszystko w porządku.
- To dobrze.
- Czemu wtedy za mną szedłeś?
- E… Muszę już iść.
I wyszedł bez pożegnania trzaskając drzwiami. To było bardzo, ale to bardzo dziwne… Na szczęście nie będę teraz o tym rozmyślać, bo właśnie przyszła Nita z moją paczką.

c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz