Translate

czwartek, 26 grudnia 2013

"Mortus in vita" by Emeli

Mam dla was krótki wstęp do opowiadanie mojej kuzynki Emeli. Podoba wam się? Chcecie, by jej twórczość pojawiała się na blogu?
BaliBliss



Salem rok 1692   30 października. południe

-Spalić je, spalić!!!
-wiedźmy zasługują na śmierć! Zabiły nasze zwierzęta!
-Rzuciły klątwy na rodziny!
-Zabić je!
Ludzie wkoło wykrzykiwali coraz gorsze obelgi i wyzwiska. Przewodniczący procesu zaczął energicznie uderzać młotkiem.
-Drodzy państwo! Dajcie mi dojść do głosu.
Ludzie uspokoili się. Wtedy znów przemówił
-Przedstawione dowody mówią jasno: obecne tutaj kobiety zostają oskarżone o czary i działanie na szkodę mieszkańców pobliskich miasteczek. Karą za uprawianie czarów jest śmierć, dlatego skazuję je na stos. Wyrok zostanie wykonany jeszcze dzisiaj wraz z wybiciem północy.
Ludzie zaczęli się radować. Wszyscy aż podskakiwali z radości. W końcu pozbędą się tej skazy w historii ich miasteczek. Tylko kobiety zamknięte w klatkach nie radowały się. Po ich policzkach spływały słone łzy. Łzy zwiastujące bliski koniec. 
            Całemu zdarzeniu przypatrywały się dwie grupy. Pierwszą z nich byli zmiennokształtni. Nie chcieli oni śmierci czarownic. 500 lat temu, po zakończeniu wielkiej wojny zawarli z nimi przymierze. Pomogli by im, gdyby nie one same. Nie chciały tej pomocy. Wiedziały że zostaną wydane i skazane na śmierć. Ale ich zdaniem miało wydarzyć się coś wielkiego. Właśnie na to czekali zmiennokształtni.
            Drugą z grup stanowili mroczni czarownicy. Przewodził im sam wielki Władca Umarłych, Rahuel. Według legend walczył w armiach Aleksandra Wielkiego, a nawet stał po stronie Spartan w czasie wojny trojańskiej. Teraz czekał na śmierć czarownic, a wraz z tym na uwolnienie jednej z najpotężniejszych mocy na świecie. Kiedy umiera czarownica, jej moc dziedziczy inna. Czasami w momencie śmierci jednej czarownicy rodzi się następna, a czasami ta moc krąży nawet 200 lat zanim znajdzie nowego nosiciela. Moc tutaj uwolniona mogłaby uczynić nowego właściciela niezwyciężonym. Właśnie na to czekał Rahuel. On sam je wydał.
Samego Władcę Umarłych zastanawiało, dlaczego one nie walczą. Wiedział że nie mogą się uwolnić, gdyż  słabym punktem dobrych magów był brąz, który ograniczał ich moce, ale pomimo to mogłyby wykazać jakąkolwiek wolę walki. Wtedy przynajmniej byłoby zabawniej. A tak nic.

  Salem rok 1692 30 października godzina 23.50
Czarownice zostały przywiązane do stosów. Każda do jednego. 100 stosów dla stu potężnych czarownic. Nie walczyły. Z rezygnacją pozwoliły przywiązywać się do stosów. Przywiązywali je specjalnie przysłani kaci z organizacji zwalczania wszelkich źródeł nadprzyrodzonych. Lokalni mieszkańcy nie chcieli się nawet do nich zbliżać. Zegar wybił północ. Kaci przyłożyli pochodnie do stosów, które w momencie zajęły się ogniem.
Na twarzy Rahuela wykwitł uśmiech. Cała ta moc będzie jego. Nikt się mu już nie sprzeciwi. Ale wtedy usłyszał te głosy dobiegające z gardeł czarownic. Uśmiech zszedł mu z twarzy.


-Suplico as árbores, os bosques e todas as cousas vivas deixar ese poder durante 400 anos por un punto de partida Implorando Cal bruxa vai ter este poder, pero non para fins propios, mais para protexer o seu nome é Laurie


-Suplico as árbores, os bosques e todas as cousas vivas deixar ese poder durante 400 anos por un punto de partida Implorando Cal bruxa vai ter este poder, pero non para fins propios, mais para protexer o seu nome é Laurie


-Suplico as árbores, os bosques e todas as cousas vivas deixar ese poder durante 400 anos por un punto de partida Implorando Cal bruxa vai ter este poder, pero non para fins propios, mais para protexer o seu nome é Laurie


Wyzionęły ducha, a ich ciała jedno po drugim zamieniły się w pył.

wtorek, 12 listopada 2013

"IMAGINY 1D: Liam #1 cz.3 - zakończenie" by BaliBliss

Zakończenie starego imagina o Liamie. Tak, wiem, długo to trwało, ale nie miałam pomysłu jak skończyć tą historię. Krótkie, ale mam nadzieję że się wam spodoba!
BaliBliss

*10 lat później*
 - Mamo, jak zakochałaś się w tacie? - zapytała ośmioletnia Leah. Popatrzyłam w brązowe oczy mojego męża, który trzymał na rękach naszego rocznego synka Lennon'a. On także na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Wróciły wszystkie wspomnienia. Pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, pierwsza pieszczota, pierwszy raz, nasz ślub, reakcja Liam'a na wieść że zostanie ojcem.. ale też pierwsza kłótnia, pierwsza dłuższa rozłąka... Tak, życie z gwiazdą nie jest łatwe. Ciągłe śledzenie przez fanów i paparazzi, wtrącanie się mediów do naszego życia, ciągłe rozstania... Ale gdybym mogła cofnąć czas nic bym nie zmieniła. I pomyśleć, że gdybym wtedy nie podjęła tej jednej, spontanicznej decyzji moje życie mogło by się potoczyć zupełnie inaczej... Wróciłabym do Polski, nigdy więcej nie zobaczyłabym Liam'a... Nasze maleństwa nigdy nie przyszły by na świat... Nie, nie wyobrażam sobie takiego życia. Mieszkam w Londynie, mam najlepszego męża na świecie, wspaniałe dzieci, pracę, która sprawia mi radość, piękny dom z ogrodem i oddanych przyjaciół. Jestem szczęśliwa. Nie zamieniłabym tego za nic w świecie. Moje rozmyślania przerwały pięcioletnie bliźniaczki - Diana i Georgia - które wpadły do pokoju śmiejąc się i wskoczyły mi na kolana.
- Powiedzmy że po prostu wprosił się do mojego serca i już tam został... - odpowiedziałam na pytanie mojej córki uśmiechając się do męża.


niedziela, 25 sierpnia 2013

"Angenina" cz.4 by BaliBliss

Mam dla was czwartą część "Angeniny"! Na razie tyle mam napisane. Jeżeli się wam podoba to wrócę do tego opowiadania i go dokończę, ale to zależy od waszych komentarzy! Miłego czytania!
BaliBliss


Sobota, 24 XI 2012, 00:55

Po bólu przychodzi odrętwienie. Tak jest i w moim przypadku. Nie czuję nic. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna. Gdy się ocknęłam zorientowałam się, ze nie jestem w pokoju sama. Obok mojego łóżka siedział Jeremi. Nie miał na sobie koszulki. Czytał jedną z moich książek. Przypatrywałam mu się przez jakiś czas leżąc nieruchomo. W końcu jednak odrętwienie minęło i zaczęłam się wiercić. Jeremi zerknął na mnie z nad książki i uśmiechnął się.
- Śpiąca królewna się w końcu obudziła! A mówiłem: uwolnij to. Wtedy przemiana byłaby mniej bolesna i nie musiałabyś po niej tak długo dochodzić do siebie.
- Spytałabym o co chodzi z tą przemianą, ale pewnie nic mi nie powiesz…
Jeremi uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ależ powiem. Ale najpierw weźmiesz zimny prysznic by zbić gorączkę.
Wstał z podłogi i skierował się w stronę łazienki. Gdy tak szedł zwróciłam uwagę na jego plecy. Były na nich dwie podłużne, pionowe blizny na wysokości łopatek, tak, jakby ktoś odciął mu skrzydła… Nie, to niemożliwe. Chyba oszalałam. Takie rzeczy nie istnieją. Gdy Jeremi doszedł do drzwi, odwrócił się i ze śmiechem zapytał:
- Dasz radę zajść, czy mam cię zanieść?
- Już idę. – powiedziałam i wstałam z łóżka.
Jeremi miał rację. Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Czułam się po nim rześko i zdrowo. Gdy wróciłam do pokoju Jeremi podał mi kanapki, które przygotował w czasie gdy byłam w łazience. Do tej pory nawet nie czułam jaka byłam głodna! Zjadłam wszystko, po czym usiadłam na łóżku i popatrzyłam na Jeremiego.
- Zamieniam się w słuch. – powiedziałam.
- Zacznijmy od tego, że przysłał mnie tu twój ojciec bym cię chronił…
- Mój ojciec??? Przecież on się nigdy mną nie interesował! Zostawił moją mamę z brzuchem!
- Nie miał wyjścia.
- Zawsze jest jakieś wyjście!
- Nie w tym przypadku. Musiał odejść żeby was chronić.
- To kim on w takim razie jest, że potrzebuję ochrony? Jakimś bossem? Dilerem narkotykowym? Gangsterem?
- Nie…
- To kim?!
- Co o nim wiesz?
- Tylko tyle, że jest draniem o imieniu Gabriel, który rzucił moją mamę jak tylko dowiedział się, że jest w ciąży!
- To nie był jego wybór…
- Nie broń go!
- Nie bronię. Musiał po prostu wrócić na niebiosa aby nie upaść. Gdyby nie wrócił byłybyście martwe zanim zdążyłabyś się urodzić. I tak dopuścił się zbrodni okazując uczucie człowiekowi.
- Pogubiłam się. Jakie niebiosa? Jakiej zbrodni?
- Twój ojciec to anioł Gabriel. A ty jesteś nefilimem.
- Nefi – czym? Żarty sobie robisz?
- Nefilimem. Taka jest prawda.
- To niby czym ty jesteś? Dżinem z lampy? Wampirem?
- Wampirem? Co to to nie. Jestem upadłym aniołem, który przez przewinienia, których się dopuścił, został wygnany z niebios i skazany na życie na ziemi. Ty jesteś Nefilimem, czyli potomkiem anioła i człowieka. Do tej pory nie miałaś żadnych anielskich mocy, ale po tym, jak zginęłaś w tym wypadku…
- Jak to zginęłam w wypadku? Przecież jestem tu i mam się dobrze!
- Bo twój ojciec cię wskrzesił. Dlatego musiałaś przejść przemianę.
- Jaką przemianę?
- Powinnaś raczej zapytać: przemianę w co. Otóż nefilim, który umrze przed skończeniem osiemnastu lat i zostanie wskrzeszony staje się aniołem z wszystkimi jego mocami i cechami. Ale, ponieważ nie został stworzony aniołem, nie może wejść na niebiosa i musi żyć na ziemi, zupełnie jak upadłe anioły. Nie ma jednak żadnych przewinień, dlatego jego skrzydła pozostają białe. U upadłych są czarne…
- Chcesz powiedzieć, że wyrosną mi skrzydła?
- Z czasem przyjdą wszystkie cechy i moce. Skrzydła też. Nie wszystko pojawia się od razu.
- Jakie moce?
- Zwykle są to znacznie osłabione moce anielskiego rodzica, czasem też bardzo słabe moce wskrzesiciela. Gabriel przewiduje jednak, że w twoim przypadku będzie jednak trochę inaczej, ponieważ on jest jednym i drugim.
- Czyli?
- Prawdopodobnie będziesz miała dość silne moce ojca. Może nawet tak silne jak jego…
- Czemu przysłał cię żebyś mnie chronił?
- Na dziś już dość informacji. Twoja mama właśnie wróciła z randki. Idź spać. Do jutra.
- Tak jakbym dała rady usnąć po tych wszystkich rewelacjach…
Jeremi popatrzył na mnie dziwnie i przyłożył mi dłoń do czoła.
- Śpij maleńka, śpij. –powiedział czule i pochłonęła mnie ciemność.
Tej nocy śniłam o przystojnym, czarnoskrzydłym aniele…

c.d.n.?

czwartek, 22 sierpnia 2013

"Angenina" cz.3 by BaliBliss

Trzecia część "Angeniny" dla was.  Miłego czytania! Komentujcie!
BaliBliss

Czwartek, 22 XI 2012, 12:25

Jestem już w domu. Miło jest leżeć w swoim łóżku- wygodnym i miłym… Mój pokój jest mały, ale przytulny i jasny. Pomalowane na jasny fiolet ściany, na podłodze piaskowe linoleum, szafa, komoda, biurko z komputerem, biblioteczka, łóżko… Minimalistycznie urządzony, ale idealny. Trochę boli mnie głowa, ale to pewnie normalne po takim wypadku. Mama krząta się na dole, pewnie gotuje obiad. Nita jest w szkole. Nakarmiłam Klopsa, mojego psa, ale on dziwnie się zachowuje. Unika mnie, zupełnie jakby nie pamiętał kim jestem… Słyszę dzwonek do drzwi. Myślę, że to listonosz, ale mama wyprowadza mnie z błędu:
- Nina! Masz gościa! – woła.
Schodzę na dół. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stoi Jeremi.
- Cześć – odzywa się pierwszy.
- Cześć, wejdź do środka – mówię zszokowana. Nie spodziewałam się, że odwiedzi mnie w domu. Poszliśmy domowego pokoju. Usiałam na łóżku. Jeremi zaczął się rozglądać. W końcu się odezwał:
- Przyszedłem zapytać, jak się czujesz…
- Trochę boli mnie głowa, ale w sumie jest ok. Dzięki za troskę.
- Czyli się zaczyna – mruczy pod nosem.
- Co się zaczyna?
- Nieważne… Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
- Jesteś dziwny.
- Jak my wszyscy…
- Jacy my?
- Nieważne…
- Jak to nieważne? Wkurza mnie gdy nie wiem o czym mówisz! Kim są ci „my”?!
- Na razie nie mogę ci powiedzieć…
- Co znaczy na razie?! Czyli kiedyś mi powiesz???
- Tak.
- Kiedy???
- Gdy przemiana dojdzie do skutku.
- Jak znowu przemiana?!
- Nieważne. Niedługo sama się dowiesz.
- Znowu tajemnica? Nie lubię niespodzianek.
- Wiem. Uwierz, też wolałbym, żebyś wiedziała o wszystkim. Ale to nie zależy ode mnie.
- Jak nie od ciebie to od kogo?
- Gdy On będzie chciał się ujawnić dowiesz się o tym jako pierwsza. Teraz i tak za dużo powiedziałem…
- Nie powiedziałeś nic!
- Zmieńmy temat. Podobno jutro wybierasz się na zakupy z Nitą?
- Tak… Skąd o tym wiesz?
- E… Zuza mówiła o tym w szkole. Masz już coś wypatrzone?
- Podoba mi się taka jedna sukienka, biała, obcinana pod biustem. Na piersiach jest czarna koronka podszyta białym materiałem. Ale pewnie już jej nie będzie w sklepie…
- Pójdę już. – i wyszedł. Bez słowa pożegnania. Jest bardzo tajemniczy…Kto mu zabrania mówić o co chodzi? To jest dziwne…

Czwartek 22 XI 2012, 17:20

Gdy Jeremi wyszedł, zjadłam obiad i zdrzemnęłam się. Miałam bardzo dziwny sen. Śnił mi się Jeremi. Miał na sobie tylko ciemne spodnie. Nie było by to dziwne, gdyby nie fakt, że z pleców wyrastały mu rozłożyste skrzydła, jak te, które w bajkach i filmach maja anioły (tyle że nie były białe, a czarne). Podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i, nie wiem jakim cudem, unieśliśmy się w powietrze. Lataliśmy miedzy chmurami przytuleni do siebie, śmialiśmy się. Byłam szczęśliwa, ponieważ Jeremi trzymał mnie w ramionach. Chyba zaczyna mi odbijać. Muszę odstawić ksiązki fantasy. Gdy się obudziłam ból głowy był silniejszy niż wcześniej, a gdy biorę środki przeciwbólowe jeszcze się nasiliła, więc jem kolację, biorę tabletkę nasenną i idę się położyć. Oby do jutra mi przeszło, bo inaczej będę do niczego podczas zakupów…

Piątek, 23 XI 2012, 10:05

Ból jest nie do zniesienia. Chyba będę musiała odwołać zakupy. A tak liczyła, że kupię sobie dziś sukienkę na osiemnastkę… Ale zdrowie jest ważniejsze. Mama mówi, ze ból głowy jest normalny po takim wypadku, ale z godziny na godzinę jest on coraz silniejszy! Zaczyna się także rozprzestrzeniać: boli mnie już nie tylko głowa, ale również szyja, ramiona, ręce i nogi. Ledwo mogę się ruszać!!! Muszę znów odpocząć…

Piątek, 23 XI 2012, 13:55

Jest coraz gorzej. Boli mnie już nawet brzuch. Nie mogę powiedzieć o tym mamie, bo tak się cieszy, że wychodzi dziś z Adamem… Nie mogę jej tego zepsuć. Zadzwoniłam do Nity żeby jej powiedzieć, że z zakupów nici. Było jej przykro, ale w końcu stwierdziła, ze to dobrze, bo już dawno nigdzie nie wychodziła z Brunem. W innym wypadku cieszyłabym się jej szczęściem, ale przez ten ból nie mogę myśleć. Niech to się skończy!

Piątek, 23 XI 2012, 18:55

Jest bardzo źle. Zostałam sama w domu, a chyba umieram. Ból objął już nawet klatkę piersiową. Czuję, jakby moje serce miało zaraz rozlecieć się na milion drobnych kawałków. Nikt mi nie może już pomóc. Krzyczę z bólu. Nie widzę już nic. Tylko ciemność i przeraźliwy ból. Nagle słyszę znajomy głos:
- Uwolnij to! – mówi – Nie zatrzymuj przemiany, bo zginiesz!
To głos Jeremiego. Co on tu do cholery robi? Jak wszedł do domu? To nieważne. Nagle moje ciało zalewa potworna fala bólu. Najgorsza i najsilniejsza z możliwych. Rozrywa moje ciało na kawałki. A potem nie ma już nic poza ciemnością i ulgą. Czyżbym umarła?

c.d.n.

wtorek, 20 sierpnia 2013

"Angenina" cz. 2 by BaliBliss

No to mam dla was drugą część "Angeniny".  Miłego czytania!
BaliBliss



Środa, 21 XI 2012, 18:50

Jestem w szoku! Tyle rzeczy stało się w ciągu 24 dni! Jagna jest w ciąży z Marcinem, Dora spotyka się z Igorem, który dla niej rzucił Sylwię, klasową piękność, a Zuza spotyka się z Florkiem, choć do niedawna się z niego śmiała (w końcu, jak mówi moja mama: „miłość i sraczka przychodzą znienacka” ). Wychodzi na to, że tylko ja w naszej paczce tylko ja zostałam bez pary… Oczywiście w naszych rozmowach nie mogło zabraknąć tematu mojej zbliżającej się osiemnastki:
- Co z twoją imprezą urodzinową? – spytała Zuza
- A co ma być?
- Nie odwołujesz jej z powodu wypadku?
- Nie ma takiej opcji!!!
- To dobrze. Mamy już kupione kreacje i prezenty. Byłabym zła gdybym nie miała gdzie nie miała gdzie założyć mojej nowej sukienki! – śmiała się Dora
- A ty masz już kupiony jakiś ciuch? – spytała Jagna
- Nie. Miałam iść w zeszłym tygodniu, ale jak wiesz nie byłam w stanie…
- No to idziemy na zakupy jak tylko cię wypuszczą. Kiedy wychodzisz?
- Chyba jutro… To zależy od wyników.
- Więc w piątek idziemy po twoją sukienkę. – ucieszyła się Nita
- Czy to dla ciebie nie za szybko? – spytał Bruno. Wszyscy popatrzyli na mnie.
- Dam radę. Czują się bardzo dobrze.
- No to idziemy! – zadecydowała Nita
– Ale bez facetów! –ostrzegła.
- Jasne że bez facetów – powiedziała Dora – Ale ja z Zuzą nie damy rady. Wyjeżdżamy na weekendowy kurs języka angielskiego.
- ja też nie mogę w piątek – powiedziała Jagna – Mam wizytę u ginekologa.., Będziecie musiały dać sobie radę we dwójkę.
Tak więc wiem już co będę robić w piątek. Gdy moi goście wyszli przyszła pielęgniarka. Powiedziała, ze wyniki badań są tak dobre, jakbym wcale nie miała wypadku więc mogą jutro bez przeszkód mnie wypisać. A więc jutro wracam do domu! Właśnie przyszła mama:
- Hej córeczko! Adam dzwonił, że jutro cię wypisują!
- Wiem mamo. Przed chwilo była tu pielęgniarka. Jak długo znasz Adama?
- Od dwóch tygodni. W zeszły piątek byliśmy na pierwszej randce. Ale nie rozmawiajmy o mnie. Ten chłopak, który tu codziennie przychodzi… Jeremiasz?
- Jeremi.
- Jeremi. Czy to twój chłopak?
- Mamo!
- No co? Jestem twoją matką. Chce wiedzieć co w trawie piszczy. A wydaje mi się, że mu na tobie zależy…
- Nie jesteśmy parą. Chodzimy tylko do tej samej klasy. Nic więcej. Czemu pomyślałaś, że jest inaczej?
- Codziennie do ciebie przychodzi i patrzy tak na ciebie…
- Przychodzi tu bo uratował mi życie i uważa że to jego obowiązek…
- Nie wydaje mi się… Jest taki czuły i opiekuńczy… I zawsze chce zostać z tobą sam na sam…
- Ubzdurało ci się coś.
- Wątpię. Ale teraz to nieważne. Dobrze, że jutro wracasz do domu. Bez ciebie jest tam tak pusto i cicho…
- Też się cieszę. Tu w szpitalu nie wytrzymałabym już dłużej. Oni mnie chyba chcą otruć tym jedzeniem!
Mama się zaśmiała.
-- Jutro już na szczęście zjesz porządny, domowy obiad. Pójdę już. Do jutra. Dobrej nocy, kotku.
- Dobranoc mamo.
To już chyba wszystkie wizyty na dziś. Przynajmniej taką mam nadzieję… Położę się spać. Jutro, gdy się obudzę, wypis powinien być gotowy…

c.d.n.

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Angenina" cz. 1 by BaliBliss

Nie mam ostatnio weny, więc teraz będą pojawiać się rozdziały pierwszego opowiadania, które napisałam. Jego tytuł to "Angenina". Obiecuję jednak, że wkrótce pojawi się zakończenie imagina z Harrym. Przewiduję jeszcze jeden lub dwa rozdziały. Zastanawiam się też nad jeszcze jednym rozdziałem imagina z Liamem... A w międzyczasie zaczynam pisać nowe opowiadanie! (Nie, nie imagin) Mam już nawet rozpisanych bohaterów. Zastanawiam się jednak, czy nie założyć dla niego osobnego bloga, bo zapowiada się, że będzie dłuższe. Mam już w głowie kilka wątków, muszę je tylko spisać... Oczywiście linki do poszczególnych rozdziałów będą się pojawiać tu na bieżąco... Muszę jeszcze pomyśleć, jak to rozwiązać.
A tymczasem miłego czytania!
BaliBliss

Wtorek, 20 XI 2012, 18:15

Jestem w szpitalu. Właśnie wybudziłam się ze śpiączki. Nie pamiętam co się stało, ale Nita mówi, że miałam straszny wypadek: wracając ze szkoły byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu i wbiegłam wprost pod jego koła. Kierowca uciekł z miejsca wypadku nie udzielając mi pomocy. Możecie to sobie wyobrazić??? Podobno uratował mnie Jeremi, ten dziwny chłopak z mojej klasy – szedł za mną i gdy zobaczył co się stało wezwał pogotowie. I pomyśleć, że to właśnie jemu zawdzięczam życie… Karetka zawiozła mnie prosto do szpitala – byłam w stanie krytycznym. Miałam złamane obie nogi, trzy żebra, lewą rękę, mnóstwo wewnętrznych obrażeń i wstrząs mózgu. Byłam nieprzytomna przez 23 dni! Lekarze są zszokowani tempem regeneracji kości – po złamaniach nie ma już śladu! Po wewnętrznych obrażeniach też już nic nie zostało! O wypadku świadczą już teraz tylko zadrapania na moim ciele. Swoją drogą to dziwne, że złamania wyleczyły się szybciej niż ranki powierzchniowe… Ale najważniejsze, że dobrze się czuję. Mama mówi, że jak wszystko będzie w porządku to do końca tygodnia wypiszą mnie do domu. To dobrze, bo szpitalne posiłki są obrzydliwe. Na kolację podali mi do zjedzenia coś, co smakowało i wyglądało jakby już ktoś to kilka razy przetrawił. Na szczęście Nita zamówiła mi pizzę. Ona jest najlepszą siostrą na świecie! Jestem już zmęczona (co jest dziwne po 23 dniach snu). Pójdę chyba spać…

Środa, 21 XI 2012, 11:55

Dziś od samego rana robili mi badania. Lekarz powiedział, że jeżeli wyniki będą w porządku to już jutro wrócę do domu. Śniadanie było w miarę znośne. Pielęgniarka wspomniała coś o jakimś przystojnym chłopaku, który odwiedzał mnie codziennie około dwunastej. Zastanawiam się o kogo chodzi i czy dziś też przyjdzie. Może to Florian z mojej paczki? Właśnie przyszła mama, więc nie mam czasu o tym rozmyślać. Jest dziś rozpromieniona, mówi o jakimś przystojnym lekarzu, Adamie, który zaprosił ją w piątek do kina. Cieszę się, że w końcu sobie kogoś znalazła, lenie słucham jej zbytnio. Zastanawia mnie dlaczego Jeremi szedł za mną w dniu wypadku. Przecież mieszka na drugim końcu miasta, a po lekcjach zawsze spieszy się do domu! On jest serio dziwny. Niby przystojny, ale inny niż chłopacy, których znam. Ma czarne włosy, przenikliwe, szare oczy i ubiera się jak Jared Leto, ale zachowuje się jakby coś do mnie miał. A przecież ja ledwo go znam! Muszę z nim porozmawiać, podziękować za ratunek, gdy z stąd wyjdę, ale na razie dam sobie spokój z rozmyślaniem o nim, bo zwariuję. Mama właśnie mówi, że Nita dziś po lekcjach przyprowadzi tu naszą paczkę. Przyjdzie Jagna z Marcinem, Dora, Zuza, Florian i oczywiście duga połowa mojej siostrzyczki i mój przyszły szwagier Bruno. Nita mówiła wczoraj, że Dora ma nowego chłopaka, więc on pewnie też przyjdzie. Nie mogę się doczekać ich wizyty, tak dawno się nie widzieliśmy! Nie mam jednak czasu nacieszyć się tą wiadomością, ktoś przyszedł mnie odwiedzić. To Jeremi. Gdy mama go zobaczyła uśmiechnęła się pod nosem, powiedziała, że ma coś do załatwienia na mieście i wróci po południu. Czyżby to o niego chodziło pielęgniarce? Mam nadzieję, że nie…

Środa, 21 XI 2012, 12:50

Jeremi jest naprawdę dziwny. Po tym jak się przywitaliśmy usiadł i przez dobre pół godziny się nie odzywał. Czułam się nieswojo. Tak mi się przypatrywał… W końcu gdy starałam się mu podziękować za uratowanie życia zaczęła się niewielka wymiana zdań:
- Jeremi, chciałabym ci podziękować…
- Nie. Nie ma za co – przerwał mi
-Ależ jest. Uratowałeś mi życie. Gdyby nie ty pewnie by mnie tu nie było… Dziękuję.
- Nie dziękuj. To mój obowiązek.
- Jaki obowiązek? Społeczny?
- Nie. Nieważne… Jak się czujesz?
- Dobrze. Miałam złamane kości i wstrząs mózgu, ale już wszystko w porządku.
- To dobrze.
- Czemu wtedy za mną szedłeś?
- E… Muszę już iść.
I wyszedł bez pożegnania trzaskając drzwiami. To było bardzo, ale to bardzo dziwne… Na szczęście nie będę teraz o tym rozmyślać, bo właśnie przyszła Nita z moją paczką.

c.d.n.

czwartek, 11 lipca 2013

"IMAGINY 1D: Harry #1 cz.6" by BaliBliss

A więc nadeszła szósta część :) Wielkie dzięki za ponad 500 wejść i wszystkie komentarze! Miłego czytania!
BaliBliss

Jej głos jest magiczny. Mógłbym go słuchać przez resztę życia i bym się nie znudził. Moje serce oszalało gdy tylko wyszła na scenę. Zmieniła się. Już nie była słodką dziewczynką ze szkolnego chóru, ale pewną swoich atutów, seksowną kobietą. Mimo to nadal była to moją Leonie. Nie widziała mnie jeszcze, ponieważ siedziałem z chłopakami na tyłach widowni. Bałem się jej reakcji, gdy mnie zobaczy... Czy będzie chciała ze mną rozmawiać? Za niedługo się o tym przekonam. Muszę tylko dać z siebie wszystko podczas koncertu, a później nadejdzie czas na spotkanie z tym pięknym aniołem. Na szczęście mamy zaśpiewać tylko pięć piosenek. Dłużej bym nie wytrzymał na scenie wiedząc, że w biurze numer 32 czeka na mnie Leonie. Weszliśmy na scenę, przywitaliśmy się i zaczęliśmy występ. Na początku było „Kiss you”, później „Little Things”, „One way or another”, „I want” i na zakończenie „Gotta be you”. Na moje nieszczęście musieliśmy jeszcze bisować. Zaśpiewaliśmy „Rock me”, po czym szybko uciekłem do garderoby aby się przebrać. Chłopacy przyszli chwilę po mnie.
- Hazza, coś ty dziś taki szybki? Śpieszy ci się żeby poznać zwyciężczynię czy po prostu dostałeś biegunki? - zażartował Louis
- Bardzo śmieszne – powiedziałem.
- Swoją drogą ładna ta Leonie. Chyba się z nią umówię. - powiedział Niall. Spiorunowałem go wzrokiem.
- Nawet się nie waż! - wrzasnąłem.
Chłopcy spojrzeli na mnie. Byli w szoku.
- Harry, co się dzieje? - spytał spokojnie Liam.
Postanowiłem wyznać im w końcu prawdę.
- Bo widzicie, ja ją znam...
- Ja to? Skąd? - zdziwił się Zayn
- Pamiętacie jak półtora roku temu udało mi się wymknąć Paulowi na miasto?
- O który raz dokładnie ci chodzi, bo dużo takich akcji było? - spytał Niall
- O ten, po którym nie powiedziałem nikomu co robiłem...
- Ach, ten od którego zmieniłeś się w ponuraka! - zażartował Louis
- Można tak to ująć – powiedziałem całkowicie poważnie.
- Powiesz nam w końcu co wtedy robiłeś? - spytał Zayn
- Tak, powiem. Poszedłem wtedy do Marquee Club. Występował tam wtedy chór szkolny z Carlisle
o wdzięcznej nazwie Angelic Voices. Leonie była w nim główną solistką. Zakochałem się w niej gdy tylko zaczęła śpiewać. Nie muszę wam chyba tłumaczyć dlaczego.
- No proszę! Pan podrywacz się zakochał! A jak już myślałem, że postanowiłeś zostać księdzem... - powiedział BooBear.
- Lou, to nie jest śmieszne! - upomniał go Liam po czym zwrócił się do mnie – Kontynuuj.
- Postanowiłem z nią porozmawiać. Po występie czekałem na nią przed bocznym wejściem. Nie stałem tam długo. Po chwili wybiegła z klubu i wpadła na mnie. Płakała. Okazało się że właśnie przyłapała swojego chłopaka jak posuwał jakąś cycatą blondi w łazience. On wybiegł za nią, chciał ją zaciągnąć do autobusu. Obroniłem ją i poszliśmy nad jezioro. Pocałowałem ją... Na początku oddała pocałunek, ale szybko się ode mnie osunęła. Powiedziała, że ma zamiar dać jeszcze jedną szansę temu dupkowi. Stwierdziłem, że nie powinna być tak głupia. Wtedy uciekła mówiąc, że ma nadzieję, że więcej się nie spotkamy... Potem już jej nie widziałem. Aż do dziś.
- To dlatego tak upierałeś się, że to ona ma wygrać. Nie chciałeś nawet słuchać dalszych nagrań, bo rozpoznałeś jej głos... - domyślił się Liam
- Tak. Starałem się o niej zapomnieć, jednak gdy usłyszałem jak śpiewa “Over Again” to wszystko wróciło. Wiedziałem, że muszę się z nią spotkać. A teraz boję się jak zareaguje na mój widok. A jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać?
- Nie martw się o to. - powiedział Niall.
- Już my coś wymyślimy! – stwierdził Lou. - A teraz pora się zbierać. Mamy anioła do poznania!
Wyszliśmy z garderoby i udaliśmy się w stronę biura numer 32, gdzie czekały Leonie i dziewczynka, której przyznaliśmy wyróżnienie. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku mała dziewczynka rzuciła się mi na szyję.
- Harry, Harry! - piszczała – Jestem twoją największą fanką! Dasz mi autograf?
Podpisałem się na plakacie z moją podobizną i zacząłem rozgadać się w koło. W końcu odnalazłem ją. Siedziała na końcu długiego stołu i wpatrywała się we mnie zszokowana. Nasze oczy się spotkały. Świat wokół przestał istnieć. Byliśmy tylko ona i ja. Nic innego się nie liczyło...

środa, 10 lipca 2013

"IMAGINY 1D: Harry #1 cz.5" by BaliBliss

Uff... Po długim zmaganiu z brakiem weny mam w końcu dla was piątą część. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Miłego czytania!
BaliBliss

W klasie obiecałam profesorowi Cullery, że pójdę do Modest, ale po wyjściu nie byłam już tego taka pewna. Co jeżeli okaże się, że to była pomyłka? Że wcale nie wygrałam? Co jeśli mnie wyśmieją? Z upływem czasu miałam coraz więcej wątpliwości. Nawet moja współlokatorka Rachel zauważyła, że coś mnie martwi.
- Leo, gadaj co się dzieje – zapytała po raz setny tego dnia.
- Nie dasz mi spokoju, prawda?
- Znasz mnie przecież – odpowiedziała ze śmiechem – A teraz mów co cię trapi.
Nie miałam szans. I tak w końcu to ze mnie wyciągnie. Za to ją właśnie kochałam. Była moją jedyną przyjaciółką w Londynie.
- Profesor Cullery wysłał moje nagranie na konkurs bez mojej zgody i wygrałam.
- To wspaniale! Co jest nagrodą?
- Nagranie płyty i duetu z jakimś znanym zespołem...
- Wow, jak ja ci zazdroszczę! Kiedy podpisujesz umowę?
- Mam spotkanie dziś o szesnastej w siedzibie Modest.
- O szesnastej? Przecież to za półtorej! Co ty tu jeszcze robisz!?
- No właśnie nie wiem czy chcę tam iść...
- Oszalałaś??? Pamiętaj, że jesteś nową, silną Leonie, która spełnia swoje marzenia i nie daje się nikomu wykorzystywać! No dalej, rusz tyłek z kanapy, bo nie zdążysz! - mówiąc to podała mi dłoń i zaciągnęła mnie do mojego pokoju. Zaczęła przeglądać zawartość mojej szafy. Usiadłam zrezygnowana na łóżku. No cóż, nie mam wyboru. Rachel ma rację, muszę tam iść.
Pół godziny później wychodziłam z mieszkania ubrana w ten zestaw: http://stylistki.pl/first-date-319711/. Bałam się, ale wiedziałam,że muszę być silna. Złapałam taksówkę i ruszyłam by spełnić marzenia. Były straszne korki. Do siedziby Modest wbiegłam spóźniona. Recepcjonistka skierowała mnie do audytorium, dużej sali w której była scena. Gdy weszłam do środka ujrzałam ludzi krzątających się wokół sceny. Podszedł do mnie jakiś mężczyzna.
- Ty jesteś Leonie Lennon?
- Tak, to ja – odpowiedziałam.
- Zostałaś poinformowana o przebiegu uroczystości?
- Niestety nie.
- A więc tak: będziesz czekać za sceną razem z laureatką wyróżnienia. W tym czasie zbierze się widownia składająca się z pracowników Modest i ich rodzin. Następnie odbędzie się przyznanie wyróżnienia, po czym odbędzie się występ osoby, która to wyróżnienie dostała. Później zostanie przyznane ci pierwsze miejsce, zaśpiewasz cztery wybrane wcześniej piosenki i …
- Jak to zaśpiewam cztery piosenki?
- Te które podałaś w mailu.
- Ale ja nie pisałam żadnego maila, a tym bardziej nie podawałam piosenek... - powiedziałam zszokowana. Facet popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Owszem, podawałaś. - mówiąc to spojrzał na jakąś kartkę – Mam tu wyraźnie napisane, że zaczynasz od „Unwritten” Natashy Bedingfield, później jest „Guardian” Alanis Morissette, „Torn” Natalie Imbruglia i kończysz „Turn your face” Little Mix.
- A no faktycznie, przepraszam.... - mówiąc to uśmiechnęłam się nieśmiało. Chyba muszę sobie poważnie porozmawiać z profesorem Cullerym... Na szczęście dobrze znam te piosenki.
- Po twoim występie pójdziecie podpisać umowę do biura numer 32. W tym czasie One Direction przygotują się do występu. Gdy skończą grać będziesz mogła ich poznać. Masz jakieś pytania?
- Nie...
- Więc idź za scenę. Ludzie zaraz zaczną się schodzić.
Posłuchałam jego polecenia. Za kulisami siedziała młoda, na oko trzynastoletnia dziewczynka. Uśmiechnęła się na mój widok.
- Cześć, jestem Maddie, mam wyróżnienie, a ty?
- Jestem Leonie, mam pierwsze miejcie.
- Nie mogę uwierzyć że poznam 1D! Jestem taka podekscytowana! A ty? Cieszysz się, że nagrasz z nimi piosenkę? Jak ja ci zazdroszczę! Którego chłopaka najbardziej lubisz? - mała nawijała jak nakręcona
- Cieszę się, że nagram piosenkę z kimś znanym, ale nie znam ich. Mój profesor zgłosił mnie do tego konkursu.
- Jak można ich nie znać? - oburzyła się Maddie – Przecież oni są boscy!
Na szczęście impreza się już zaczęła. Właśnie przyznawali wyróżnienie, więc dziewczynka musiała iść na scenę. Uśmiechając się przyjęła gratulację od dyrektora Modest i podeszła do mikrofonu, by zaśpiewać swoją piosenkę - „Hallelujah”. Miała bardzo ładny głos jak na swój wiek. Gdy skończyła zaczęłam się stresować. Zaraz moja kolej... Ze sceny było już słychać zapowiedź: „Szanowni Państwo! A teraz zwyciężczyni naszego konkursu! Ma dziewiętnaście lat. Pochodzi z malowniczej miejscowości Carlise. Jest studentką drugiego roku na wydziale aktorstwa w Royal Academy of Dramatic Art. Panie i Panowie, przed wami Leonie Lennon!”
No cóż. Raz kozie śmierć. Chwiejnym krokiem wyszłam na scenę i przyjęłam gratulacje. Nadszedł czas na mój recital. Gdy zabrzmiały pierwsze takty „Unwritten” zatraciłam się w muzyce. Nic oprócz niej nie było ważne...

sobota, 22 czerwca 2013

"IMAGINY 1D: Harry #1 cz.4" by BaliBliss

Obiecany 4 rozdział Harrego. Miłego czytania :)
BaliBliss

Żegnaj. Mam nadzieję że się więcej nie spotkamy” wypowiedziane z ust Leonie zabolały mocniej niż gdyby przejechał po mnie walec. Stałem osłupiały patrząc jak znika w ciemności. Jak mogłem ją tak zranić? Czemu muszę być taki durny? Minęło już rok od tego wydarzenia, a ja nadal nie mogę o niej zapomnieć. Czemu wtedy za nią nie pobiegłem? Nie przeprosiłem? Nie mam pojęcia. Może dlatego że nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji... A może powodem były jej słowa. Nie wiem. Nie mam pojęcia. Wiem tylko jak bardzo za nią tęsknię. Cały czas o niej myślę. Nie mam ochoty na randki, nie flituję już z każdą napotkaną dziewczyną. Chłopaki zauważyli że coś jest nie tak, ale zbywałem ich niespójnymi odpowiedziami. Właśnie jechaliśmy na spotkanie z przedstawicielami Modest. Podobno wpadli na kolejny „świetny pomysł”. Ta jasne...
- Jak myślicie, co tym razem wymyślili? - spytałem chłopaków.
- Może mamy napisać nową piosenkę? - powiedział Louis – Jeśli tak to ja właśnie skończyłem jedną. Nazwałem ją „Carrot song”!
- Założę się że jedziemy w kolejną trasę – stwierdził Liam.
- Nie, najpierw nowa płyta. To na pewno nowa płyta – głośno myślał Niall.
- Ja tam bym chciał nagrać kolejny teledysk albo jakiś duet. Najlepiej z Little Mix... - odezwał się Zayn.
- A ty Harry co uważasz? - spytał Liam
- Nie mam pojęcia. Mam tylko nadzieję że nic durnego.
Nasze rozważania zakończyły się bo właśnie dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu, weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się do biura numer 17, do którego skierowała nas sekretarka. Czekał już tam na nas Paul a razem z nim kilku ważniaków.
- Usiądźcie. - powiedział nasz manager, który szczerze mówiąc był bardziej niańką niż managerem, ale no cóż...
Jak kazał tak zrobiliśmy.
- Jakie mają panowie plany w stosunku do naszej dalszej kariery?- spytał grzecznie Liam. Odpowiedział mu starszawy, elegancki facet siedzący naprzeciw mnie:
- Nagracie duet.
Chłopaki zaczęli szeptać między sobą uradowani.
- Z kim? - spytałem trzeźwo
- Otóż nie będzie to taki zwyczajny duet. Urządzimy konkurs. Będzie on polegał na tym że fani i nie tylko będą przesyłać do nas swoje covery waszych piosenek. Nie filmiki, ale pliki mp3. Spośród wszystkich nadesłanych nagrań my wybierzemy najlepsze, spośród których wy wyłonicie zwycięzcę. Nagrodą będzie nagranie duetu z wami oraz wydanie płyt, na której ta piosenka zostanie umieszczona. Co wy na to?
- To świetny pomysł, prawda chłopaki? - powiedział Liam. Wszyscy potaknęliśmy. O dziwo tym razem szczerze. Podpisaliśmy umowę i wróciliśmy do domu. Kolejne miesiące minęły mi szybko. Próby, koncerty, wywiady... Aż w końcu nastąpił dzień wyboru zwycięscy naszego konkursu. Paul przyjechał do nas z samego rana.
- Mieliśmy mnóstwo zgłoszeń. Niektóre były do niczego, ale były też takie, które szkoda było odrzucać. Ale nie było wyjścia. Z pośród ponad pięciu tysięcy nagrań wybraliśmy sto, które wam przywiozłem. Każde jest opisane tylko i wyłącznie numerem, więc nie wiecie, kto jest wykonawcą. Wybierzcie to, które wam najbardziej przypadnie do gustu. Możecie przyznać też jedno wyróżnienie, które będzie mogło nagrać demo w naszym studiu. Macie czas do wieczora. - powiedział, po czym wyszedł.
Od razu zabraliśmy się do roboty. Każde nagranie było jedyne w swoim rodzaju, ale jak dla mnie w każdym czegoś brakowało.
- Ile ich jeszcze zostało? - spytałem zmęczony.
- Teraz jest 68. - powiedział Liam
- Włącz następne. - powiedział Zayn – To jest w porządku, ale były już lepsze...
- Zgadzam się z Zaynem – stwierdziłem – Przełącz.
Liam posłuchał gdy zaczęło się nagranie numer 69 usłyszałem wstęp do „Over Again”. Gdy autorka nagrania zaczęła śpiewać zatkało mnie. To był TEN głos. Głos, w którym się zakochałem. Głos o którym od ponad roku nie mogłem zapomnieć...

***

Koniec zajęć na dziś. Teraz tylko trzeba wrócić do mieszkania i będę mogła wziąć gorącą, odprężająca kąpiel. Studia okazały się trudniejsze niż się spodziewałam. Muszę ciężko pracować, aby zaliczyć rok. Właśnie miałam wyjść z sali gdy zawołał mnie profesor Cullery. Odwróciłam się i podeszłam do biurka. Profesor Cullery był moim ulubionym wykładowcą. Wpływ na to miał pewnie fakt, że uczył wokalu.
- Leonie, mogłabyś zostać na chwilę proszę? Muszę z tobą porozmawiać. - spytał.
- Oczywiście. O co chodzi?
- Pamiętasz konkurs o którym ci mówiłem przed wakacjami? Ten na który się nie chciałaś zgłosić?
- Pamiętam. I tak nie miałabym szans.
- I tu się mylisz, moja droga. Wygrałaś.
- Jak to wygrałam? Przecież się nie zgłosiłam.
- Ale ja to zrobiłem za ciebie.
- Co? Jak?
- Pamiętasz jak kazałem ci zaśpiewać piosenkę „Over Again”?
- Pamiętam.
- Otóż nagranie twojego występu wysłałem wraz z wypełnionym przeze mnie zgłoszeniem w twoim imieniu. Dziś przyszła wiadomość, że wygrałaś. Z wrażenia zrobiło mi się słabo. Przysiadłam na krześle.
- Dlaczego pan to zrobił, profesorze?
- Moim zdaniem twoim przeznaczeniem jest scena, ale nie ta teatralna tylko muzyczna. Owszem, masz talent aktorski, ale to co się dzieje gdy zaczynasz śpiewać jest nie do opisania. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Ty musisz śpiewać, ludzie muszą cię usłyszeć.
- Ja chyba śnię. Co jest nagrodą?
- Nagrasz płytę i duet z jakimś zespołem. Wszystkiego dowiesz się w siedzibie Modest. Masz się tam zgłosić jutro o szesnastej. Pójdziesz tam, prawda?
- Tak pójdę.
- Do widzenia, moja droga.
- Do widzenia, profesorze.
Wyszłam z sali nadal lekko oszołomiona. Zawsze po cichu marzyłam o tym, by móc żyć ze śpiewania. Grać koncerty, nagrywać piosenki... Ale nigdy nie myślałam że to może się spełnić.
A jednak moje marzenia stają się rzeczywistością...

ciąg dalszy nastąpi...

piątek, 21 czerwca 2013

"IMAGINY 1D: Harry #1 cz.3" by BaliBliss

A więc pojawiły się pierwsze komentarze. Gdy je zobaczyłam zaczęłam skakać z radości :) Komentujcie - to zachęca do dalszego pisania! Np. wczoraj napisałam aż dwa rozdziały imagina z Harrym! Właśnie wstawiam trzeci, a czwarty będzie jutro :)
BaliBliss 

z dedykacją dla  OlciaXX - pierwszej komentatorki

Leonie szła obok mnie. Czy wie kim jestem? Chyba nie. W każdym bądź razie wydaje się tego nieświadoma.
- To gdzie mnie zabierasz? - spytała wyrywając mnie z zamyślenia
- Hm.. Myślę że przejdziemy się do parku?
- W środku nocy?
- Wtedy jest tam najpiękniej. No i można pogadać...
- Więc chodźmy. Daleko to?
- Niedaleko. Skąd jesteś?
- Z Carlisle, jak cały nasz chór. A ty?
- Pochodzę z Holmes Chapel ale od jakiegoś czasu mieszkam w Londynie. Ile masz lat?
- Nie słyszałeś że kobiety nie pyta się o wiek?- spytała z zadziornym uśmieszkiem.
Zaśmiałem się.
- Faktycznie, słyszałem coś o tym. A więc do której klasy chodzisz?
- Właśnie kończę liceum. Dlatego dzisiejszy występ był dla mnie ważny. To mój ostatni miesiąc w chórze. Później wakacje no i studia...
- Wiesz już na jaki uniwersytet pójdziesz?
- Dostałam się na aktorstwo w Royal Academy of Dramatic Art.
- Wow, gratuluję. Znam dużo osób, które tam aplikowały i się nie dostały. To prestiżowa szkoła!
- Tak... Miałam szczęście.
- Chwila. Ten uniwersytet jest tu, w Londynie.
- Tak. W sierpniu się przeprowadzam. Podobno tata wynajął mi jakieś mieszkanie niedaleko uczelni.
- Więc będziemy się mogli widywać!
- Tak mi się wydaje.
Będę mógł codziennie na nią patrzeć. Nie mogę uwierzyć w moje szczęście. Szliśmy dalej w milczeniu. Gdy doszliśmy do parku zaprowadziłem Leonie w moje ulubione miejsce – nad staw. Nocą jest tam bardzo pięknie i romantycznie. Usiedliśmy na brzegu i w ciszy obserwowaliśmy wodę. Przysunąłem się do dziewczyny i objąłem ją. Ona spojrzała na mnie zaskoczona, ale nie protestowała. Odwróciła wzrok i dalej obserwowała wodę, a ja mogę się jej uważnie przyjrzeć. Jest taka piękna.

***

Czuję na sobie jego wzrok. Od dłuższego czasu się mi przygląda a ja boję się na niego spojrzeć. Nie wiem jak mam mu to powiedzieć. Bronił mnie jak lew, więc jak zareaguje na wieść, że zamierzam dać Dave'owi drugą szansę? Mam nadzieję że zrozumie, że nie mogę od tak przez jeden głupi błąd mojego chłopaka zaprzepaścić tych pięciu lat.. Tak. Pięciu lat. Pięciu lat, w ciągu których było nam razem tak cudownie... Nie mogę z nim zerwać przez jeden jego błąd, bo w porównaniu do wszystkich wspaniałych chwil jest on niczym ziarnko gorczycy w fabryce cukierków. Postanowiłam więc dać mu szansę. Ale jak to powiedzieć Harremu? Na pewno będzie zły. Postanowiłam nie zwlekać.
- Harry... - powiedziałam odwracając się w stronę loczka. Nie dane było mi jednak dokończyć. Chłopak wpił się w moje usta. Byłam w szoku. Początkowo oddałam pocałunek, ale szybko przypomniałam sobie o Davie i odsunęłam się.
- Nie mogę, nie chcę... Przepraszam.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tego robić. Dopiero co zerwałaś z chłopakiem...
- Harry, bo ja...
-Tak?
- Bo ja postanowiłam dać Dave'owi drugą szansę...
- Że co proszę?! Po tym co ci zrobił?!
- Proszę, nie bądź zły. My jesteśmy parą odkąd skończyłam trzynaście lat. Nie mogę tego zaprzepaścić.
- Leonie, on cię zdradził!!!
- Wiem, ale myślę, że zrozumiał swój błąd i to się nie powtórzy.
- Nie bądź głupia! Ludzie tacy jak on się nie zmieniają!
- A więc uważasz że jestem głupia? Żegnaj. Mam nadzieję że się więcej nie spotkamy. - wykrzyczałam po czym uciekłam płacząc. Myślałam, że znalazłam przyjaciela, bratnią duszę. Jednak najwidoczniej się myliłam.

ciąg dalszy nastąpi...

czwartek, 20 czerwca 2013

"Ostatnie chwile Hannah" by BaliBliss

Mam dla was smutne opowiadanie. Plan jest taki że na jego podstawie nakręcę film krótkometrażowy na konkurs. Jak myślicie, nadaje się?
BaliBliss

_______________________________________________________________

Hannah ubrana w koszulkę z 1D siedzi w szkolnej ławce. Wszyscy wkoło zerkają na nią z drwiącym uśmiechem. Nagle na jej stoliku ląduje papierowa kulka. Dziewczyna ją rozkłada. Znajduje się na niej napis: „One Direction to pedały, a ty jesteś psychopatyczną wariatką”.

Hannah idzie ulicą z podręcznikiem w ręce. Jakiś chłopak podkłada jej nogę i dziewczyna się przewraca i upuszcza książkę. Chłopak podbiega do grupki osób i przybija z nimi piątki. Hannah podnosi się, zabiera podręcznik i idzie dalej w kierunku domu.

Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów, przed robieniem nie tego, czego inni oczekują. Dlaczego ja zaczęłam siebie nienawidzić? Bo inni oczekują ode mnie że przestanę lubić 1D... Ale ja nie potrafię... To oni pozwalają mi pokonać przeciwności...

Hannah wchodzi do domu. Zza drzwi kuchni dochodzą stłumione odgłosy kłótni rodziców. Dziewczyna podsłuchuje przez chwilę po czym z łzami w oczach ucieka do swojego pokoju. Rzuca na ziemię torbę, z której wypada kartkówka na której widnieje wyraźna ocena 1. D podnosi ją, zerka na ocenę, rozrywa ją na kawałki, wyrzuca i zapłakana biegnie do łazienki. Staje przed lustrem, bierze do ręki żyletkę, zerka na nią, przez moment obserwuje siebie w lustrze, po czym rzuca żyletkę do umywalki i wybiega z łazienki do swojego pokoju. Bierze telefon, siada w kącie, zakłada słuchawki i włącza piosenkę 1D. Zamyka oczy i się odpręża.
To dzięki One Direction nie popełniłam samobójstwa, choć często o tym myślę. Kiedyś nie rozumiałam samobójców, bo żeby żyć, trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze. Tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko się kręci wokół nich. Jak można odebrać sobie najcenniejszy dar, jaki się ma? Jak można zrobić to sobie i zrobić to najbliższym ludziom? Prostu tego nie rozumiałam. Nie chciałam tego rozumieć. Ale los ma inne plany, a ludzie są źli. Nienawidzą wszystko, czego nie rozumieją. Bo rozumienie wyklucza nienawiść. W nienawiści jest strach. Niestety ludzie lubią okazywać swoją nienawiść. Wyśmiewają, dokuczają wyzywają, piszą okropne rzeczy na portalach społecznościowych... Niektórzy myślą że to nic. Ale przez to NIC ludzie płaczą po nocach... Nigdy nie wolno się jednak poddawać.

Hannah wyciąga słuchawki z uszu, wstaje wychodzi z domu i idzie ulicą w stronę parku. Gdy jest już na miejscu siada na ławce i obserwuje innych.

Na pustyni jest się samotnym. Niestety równie samotnym jest się wśród ludzi. Nienawidzą oni wszystkich rzeczy których nie znają. Nikt nie stara się zrozumieć... A przecież wystarczy odrobina dobroci...Czy naprawdę w żadnym człowieku nie na już tej cząstki odpowiedzialnej za dobro?

Hannah wstaje z ławki, wychodzi z parku, kieruje się w stronę domu. Idzie ulicą. Napada na nią grupka dziewczyn. Zaczynają ją bić, kopać. Nastolatka upada ledwo przytomna. Jej oprawcy uciekają.

Czasem człowiek jest w takim stanie, w którym śmierć wydaje się być jedynym i najwłaściwszym balsamem na ból. „Jesteś stuknięta, powinnaś umrzeć”, „Zdychaj idiotko”, „Twoja matka powinna cię zabić nim się urodziłaś” - Przepraszam, że żyję. Więcej się to nie powtórzy.

Skatowana Hannah umiera.

Śmierć to całkowite pozbawienie czucia ... dlaczego więc moje serce odczuwa ból? Czy powodem jest to, że najszczęśliwszym dniem mojego życia był ten, gdy nie nadeszło jutro?
Nie ma we mnie nienawiści ani żalu. Tylko niekochani nienawidzą. Ja wybaczyłam moim oprawcą. Teraz jestem wolna, polecam to uczucie.

wtorek, 11 czerwca 2013

"IMAGINY 1D: Harry #1 cz.2" by BaliBliss

Więc to już. Część druga historii o Harrym i Leonie. Jak się wam podoba ta fabuła? Komentujcie :)
BaliBliss

Udało mi się! To był mój najlepszy występ! Gdy zeszłam ze sceny wszyscy mi koledzy i koleżanki pogratulowali mi, po czym zaczęli się zbierać, bo autobus, który miał nas zawieść do hotelu właśnie podjechał. Nigdzie nie widziałam jednak Dave'a. Znów. Brakowało też naszej „divy”, Jennifer. Kazałam wszystkim iść już do autobusu, a sama postanowiłam ich poszukać. Nigdzie ich jednak nie było. W końcu zrezygnowana postanowiłam sprawdzić męską ubikację. Gdy tylko do niej podeszłam usłyszałam dziwne dźwięki. Tak, jakby ktoś... Nie. Tylko nie to. Pełna obaw co do tego co tam mogę zastać weszłam do środka. Moim oczom ukazała się Jennifer oparta o drzwi kabiny i Dave biorący ją od tyłu. Ten widok sprawił, że moje serce rozpadło się na milion kawałków, a z moich oczu pociekły łzy.
- Jak mogłeś... - powiedziałam, o on dopiero teraz mnie zauważył.
- Leonie... To nie tak jak myślisz...
- Naprawdę? Ja myślę, że właśnie zdradziłeś mnie w męskim kiblu z największą szmatą w całym Carlisle. To koniec. - powiedziałam ze łzami w oczach, po czym wybiegłam.
- Leonie, czekaj! - usłyszałam jeszcze głos Dave'a, ale nie zareagowałam. Chciałam znajdować się jak najdalej od niego. Biegłam na oślep. Nagle wpadłam na coś i się wywróciłam. Wstałam i chciałam biec dalej, ale ktoś pociągnął mnie za rękę. Był to ten przystojny chłopak, który zwrócił moja uwagę podczas ostatniej piosenki.
- Co się stało? - zapytał
- Nieważne. Nie twoja sprawa. - odpowiedziałam i chciałam się wyrwać, ale on nie puścił.
- Ważne. Moją sprawą jest gdy płacze taka piękność. Jestem Harry, a ty? - spytał lekko mnie tuląc.
- Leonie.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny. A teraz Leonie powiedź mi co się stało.
- Bo... bo ja właśnie.. mój chłopak...
- Tak?
- Właśnie przyłapałam mojego chłopaka z inną dziewczyną gdy no wiesz... - powiedziałam, po czym rozpłakałam się jeszcze bardziej. Harry objął mnie mocno, a ja nie protestowałam. I właśnie wtedy z klubu wybiegł Dave. Podbiegł do nas i obrzucił Loczka wściekłym spojrzeniem. Po czym zwrócił się do mnie:
- Leo, nie możesz ze mną od tak zerwać! Takich decyzji nie podejmuje się w nerwach! Choć, wrócimy do hotelu, wszystko na spokojnie omówimy i będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze! - wrzasnęłam – Nigdzie z tobą nie pójdę!
- Jesteś moją dziewczyną! Pójdziesz ze mną do tego cholernego hotelu i to w tej chwili! - krzyczał Dave. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć mnie w kierunku autobusu. Próbowałam się wyrwać, ale bezskutecznie. Nagle usłyszałam uderzenie i ręka Dave zniknęła. Popatrzyłam w jego kierunku. Leżał na ziemi zwijając się z bólu. Moim wybawicielem był oczywiście Harry. To on walnął Dave'a. Przygarnął mnie do siebie tak, że zasłaniał mnie przed wzrokiem mojego chłopaka po czym powiedział do niego:
- Słyszałeś co mówiła, nigdzie z tobą nie idzie. Zostaje tutaj ze mną, a ty w tej chwili wsiądziesz do autobusu i nie będziesz robił problemów, zrozumiano?
Gdy to mówił Dave wstał. Podszedł do Harrego przez chwilę walczyli na spojrzenia, ale w końcu mój chłopak odpuścił. Zaczął iść w kierunku autobusu.
- Jeszcze będziesz chciała wrócić – rzucił przed wejściem do pojazdu. „Marz dalej” pomyślałam.
Stałam tak wtulona w Harrego, czekając aż autobus ruszy. Gdy odjechał, niechętnie odsunęłam się od mojego wybawcy.
- Nie musiałeś tego robić. - powiedziałam
- Musiałem. Nie mogłem pozwolić, by zaciągnął cię do tego autobusu.
- Dziękuję. - mówiąc to zaczęłam iść w bliżej nieokreślonym kierunku. Nagle Harry zrównał się ze mną.
- To gdzie idziemy, jeśli mogę zapytać?
- Jak to gdzie idziemy?
- No bo... Powiedziałem twojemu byłemu, że zostajesz ze mną,wiec muszę dotrzymać słowa.
Popatrzyłam na niego. Czemu się tak zachowuje? I dlaczego wydaje się taki znajomy?
- Sama nie wiem, zdaję się na ciebie. - powiedziałam zrezygnowana. A co tam. Może to początek jakiejś pięknej prygody... Może warto zaryzykować....

c.d.n.