BaliBliss
"List"
Kochany Jongyunie!
Tak teraz myślę nad samobójstwem… jakby to było. Połknąć te
czterdzieści/pięćdziesiąt tabletek i umrzeć… zasnąć na zawsze. Trochę
kusi taka propozycja… trochę, co ja mówię. Bardzo kusi. Oczywiście każdy
by tam za mną trochę popłakał, ale po czasie by im przeszło. W to nie
wątpię.
Czasami mam takie zawahania i zastanawiam się, czy nie iść z tym
do psychologa… z tymi moimi myślami, jednak po chwili przytomnieję i
przypominam sobie, że lepiej nie. Że opcja snu wiecznego jest dla mnie
najlepsza. Instynkt przetrwania samobójcy jest u mnie bardzo silny.
Praktycznie każdemu daje znaki, że coś jest ze mną. Że coś planuję. Ale
potem zaraz zaprzeczam, bo myślę „nie mogą się o mnie martwić, mają już
za dużo problemów”.
Cały zespół ma ze mną kłopoty. Nie słucham managera, pyskuję.
Nie pomagam w… w niczym praktycznie. Jestem taką jebaną księżniczką. Ile
raz ja już od wszystkich słyszałem jaki ja to nie jestem. JR, ostatnio
po koncercie stwierdziłeś, że się mnie wstydzisz, bo będąc na scenie
miałem w sobie trochę procentów. Mój drogi Kim, przepraszam, że się mnie
wstydzisz. Zawsze pragnąłem, żebyś był ze mnie dumny, ale jak zwykle
wyszło na odwrót. Chciałem usłyszeć z Twoich ust „moja myszka”, „moja
śliczna księżniczka”, lub też zwykłe „Kocham Cię”. Wiem, dziecinne.
Przepraszam.
Ja pierdole, czemu jak to piszę, to chce mi się płakać? Jestem
żałosny. Za to też przepraszam. Nie chcę być żałosny. Czy kiedykolwiek
byłeś ze mnie dumny? Mam nadzieję, że kiedyś mi to wszystko wybaczysz.
Wszystko, co tylko sprawiło, że się przez mnie denerwowałeś, co
doprowadzało cię do łez. Każde po kolei, to moja wina. MOJA. Kocham Cię,
Jestem żałosny. Byłem żałosny. Wybacz mi, proszę.
Ciężko mi to pisać, płaczę. Jest mi smutno jak myślę, że to
koniec. Jednak nie umiem inaczej. Przepraszam. Jestem słaby, wiem.
Chociaż jest to też oznaka ogromnej odwagi… nie, w tym jednak nie ma
odwagi. To ucieczka. Ucieczka od wszystkiego i wszystkich, zwykłe
tchórzostwo, strach przed życiem. Strach przed Tobą. Przed Twoimi
reakcjami na moje lekkomyślne czyny. Bo tak bardzo chciałem, żebyś
zwrócił na mnie znowu swoją uwagę. Miałem ogromne obawy, że już mnie nie
chcesz. Że mnie zostawisz samego. Porzucisz. A tego bym nie wytrzymał.
Nie chciałem. Przepraszam. Pragnąłem, żebyś był ze mnie dumny. Czy
kiedykolwiek byłeś ze mnie dumny?
Kocham Cię.
Tutaj miałem tylu wspaniałych przyjaciół, znajomych… Minhyun,
Aron, Baekho, Ciebie… lista jest bardzo krótka , jednak dla mnie
wystarczająca. Nigdy nie spodziewałem się, że spotkam i pokocham tyle
osób. Te więzi wiele dla mnie znaczyły, bo to głównie one były powodem,
że tak długo zwlekałem z decyzją o śmierci. Nie chciałem tego stracić.
Zbyt długo i ciężko na to pracowałem.
Jednak to wszystko mnie przerosło. Nie tyle co kłopoty w
zespole, złe stosunki z Tobą, czy też inne, mniej ważne powody.
Najbardziej dobijające jest, że myśli o samobójstwie kroczyły za mną
niczym cień odkąd tylko pamiętam. To mnie przerażało. Zabijało od
wewnątrz. Moje normalne rozumowanie zostało z czasem pochłonięte, wręcz
pożarte przez czerń, smutek i łzy. Spotkanie pewnej osoby jeszcze
bardziej i dobitniej udowodniło mi, że jestem nic nie wartym śmieciem.
Traktował mnie jak nic nie znaczącego człowieka. Sprawił, że ludzie
odwrócili się do mnie plecami, uprzykrzali mi życie, obrażali. Mogłem
policzyć na palcach jednej ręki osoby, które pomimo wszystko wytrwale
przy mnie stały i mnie wspierały. Żałosne.
JR, kochanie. Chcę podziękować za cały ten czas spędzony z Tobą.
Za to, że się mną opiekowałeś, że mnie broniłeś, pomagałeś. Nawet nie
wiesz jak wiele to dla mnie znaczyło. Wierzę również, że mnie kochałeś.
Na swój sposób, którego ja nie zauważałem. Okazywałeś mi czułe gesty,
lecz ja byłem jak uliczny ślepiec. Również ich nie widziałem. Nie
odczuwałem. Nigdy mnie nie pocałowałeś, pomimo faktu, że nasz związek
trwał już kilka tygodni. Zawsze chciałem, żebyś mnie przytulał, cały ten
czas. Bez okazji. Przytulał i mówił ile dla Ciebie znaczę. Że mnie
kochasz. To by mi w zupełności wystarczyło. Jednak i tak dziękuję.
Nadal płaczę.
Przepraszam. Jestem żałosny. Czy kiedykolwiek byłeś ze mnie dumny?
Zawsze, gdy nachodzą mnie wyobrażenia o uścisku z Tobą, zaczynam
się trząść bez powodu i szlochać. Potrafię wylać wiele łez przez te
myśli. Dobijam się tym do momentu, póki nie strzelę sobie w twarz i nie
powiem „Ren, dość”. Potem jednak to nadal mnie męczy. Nigdy nie
przestało. Bo przecież my nie okazujemy sobie zbyt wiele czułości. A ja
jak głupi jestem uzależniony od Twojego ciepła. Jestem jak jakiś jebany
narkoman, który nie ma dostępu do tego, czego najbardziej potrzebuje. Do
tego, co napędza jego kołowrotek życia.
Jestem żałosny, ale już nie płaczę. To bez sensu. Przecież to i tak koniec.
Jeszcze raz przepraszam. Was wszystkich. Ciebie, zespół, managera, wszystkich L.O./\.E. Przepraszam. Kocham Was.
Od kilku miesięcy życie nie ma dla mnie już takie znaczenia jak
kiedyś, wszystko wyblakło. Stało się takie nijakie, obojętne. Bez
kolorów. Jednak moje dzikie marzenia jeszcze jako tako płoną we mnie.
Poznanie wszystkich naszych wiernych fanów. Spotkanie osób, które od
dziecka szanuję i podziwiam. Bycie z Tobą. Jednak, to na tym ostatnim
najbardziej mi zależało.
Do końca.
Nie będę już przedłużać.
Kocham Cię.
Do zobaczenia gdzieś tam.
Przepraszam.
Czy kiedykolwiek byłeś ze mnie dumny?
Twój Ren.
*ROK PÓŻNIEJ*
Młody chłopak trzymał list w swoich drżących
dłoniach, cicho pochlipując. Był taki bezradny w tym wszystkich. Już
taki szmat czasu nie widział swojego chłopaka. Zabrali mu jego małą
księżniczkę. Nie mógł go dotykać, patrzeć na niego, przytulać. Nawet
przebywać w jego cudownym towarzystwie. A to był koszmar. Jeden z tych
najgorszych jakie go w życiu mogły go spotkać. Tak bardzo mu tego
brakowało. Czuł się teraz taki samotny, opuszczony. Teraz chociaż ma
blade pojęcie co przeżywał jego biedny Choi. Brązowowłosy westchnął
głośno i starł zaschnięte łzy z policzków.
- Nadal cie to męczy? – usłyszał męski głos za sobą.
-Baekho… – mruknął – …tęsknię za nim. Tak strasznie bardzo –
siorbnął i rozpłakał się już na dobre – czemu byłem takim ślepym idiotą?
Czemu nie widziałem jak cierpiał?!- krzyknął i schował twarz w poduszce
leżącej na jego kolanach. Blond włosy nie mógł znieść rozpaczy jaka
rozpruwała serce jego przyjaciela z zespołu. Podszedł więc do niego,
wyjął kartkę papieru z jego reki odkładając obok na łóżku i mocno go
przytulił.
- Ej, stary. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Każdemu z nas
brakuje tego białego potworka – szeptał nastolatek – za niedługo go
zobaczymy, więc się uspokój.
- Niby kiedy? – mruknął niewyraźnie lider, wycierając nos w chusteczkę.
-Nie wiem. To nie zależy od nas. Ale nie zadręczaj się tym, aż tak.
Każdy zawinił po trochu. To nie jest tylko i wyłącznie twoja wina.
- Jasne. To ja o niego nie dbałem, nie wy do cholery. Wszystko
przeze mnie – warknął i głośno westchnął. Zmęczony przetarł oczy. Miał
tego wszystkiego serdecznie dość. Bez tego chłopaka jego egzystencja na
tym świecie nie miała jakiegokolwiek sensu i celu. Wszystko zgasło i
utonęło w mrocznej rozpaczy. Jego umysł otuliły szare skrzydła.
-JR, chodź do nas, bo wyglądasz jak duch. Zrobię ci herbatę, którą tak bardzo lubisz. Co ty na to?
Chłopak spojrzał na niego niepewnie i zrezygnowany przeczesał
dłonią swoje włosy, wstając z łóżka. Wszedł do kuchni za Baekho i
usiadł na krześle przy stole na którym w misce były jakieś cukierki.
Chcąc sobie choć trochę poprawić humor zjadł jeden z nich. Jednak cukier
w nim zawarty ani trochę mu nie pomógł. Rozejrzał się po pomieszczeniu i
zauważył, że reszta zespołu ogląda jakiś tandetny talk-show w telewizji
podśmiewając się przy tum do rozpuku niczym jacyś szaleńcy. Nagle
usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Minhyun, otwórz proszę cię – burknął blondyn skupiając się na robieniu miętowego napoju dla kolegi.
- Spoko – mówiąc to, zerwał się z kanapy, która jeszcze chwile temu oblegał z Aronem i poszedł w kierunku wejścia.
- Eee… liderze, ktoś do ciebie! – krzyknął chłopak, jednocześnie
zapraszając późnego gościa do środka. Brązowowłosy jęknął i niechętnie
zwlekł swe zmarnowane ciało z siedzenia, powolnie podreptując za głosem
kolegi i stanął jak wryty, gdy zobaczył kto przed nim stoi. Poczuł jak
w jego oczach wzbierają się łzy, gdy ujrzał białowłosą postać stojącą w
przedsionku. Dzieciak praktycznie nic się nie zmienił przez ten rok,
kiedy go nie widział. Był jedynie trochę chudszy. Jednak w jego czarnych
jak noc oczach, tym razem można było dostrzec te radosne iskierki życia
co kiedyś, dawno temu. Chłopak ubrany był w jakiś włochaty
granatowo-biały sweter i ciemne rurki ściśle opinające jego zgrabne
nogi. Włosy jak zawsze spięte z tyłu w kucyk z grzywką zasłaniającą oko.
Liderowi tak strasznie brakowało tego widoku. Nagle zobaczył, że Ren
spuszcza wzrok i bez większego zainteresowania wpatruje się w swoje
żółte skarpetki. JR nie mógł znieść tej przygnębiającej dla młodego
chwili.
- Choi, kochanie! – krzyknął mężczyzna i czym prędzej podbiegł do
skulonego w sobie chłopaka, który stał na środku korytarza. Przytulił go
najmocniej jak tylko umiał. Pomimo wszystko brakowało mu tego ciepła –
Tak się o ciebie martwiłem! Nigdy więcej mnie tak nie strasz! Nie
zostawiaj mnie już – mruknął. Biało włosy nie wiedział jak ma zareagować
na poczynania swojego Hyunga. Jednak końcem końców odwzajemnił uścisk,
swoimi drżącymi rękoma oplatając jego ciało. Czuł jak po jego chudych
policzkach spływają słone łzy swoją krótką drogę kończąc na ubraniach.
Nienawidził swoich słabości. Nienawidził tego, że był taki emocjonalny.
Ale każdy mu powtarzał, że pomimo wszystko tak jest lepiej. Odczuwać
więcej niż inni. On się jednak z tym stwierdzeniem nie zgadzał. Nie
chciał być raniony tak łatwo. Chciał mieć serce ze skały, żeby już nikt
nie mógł do niego zajrzeć i go zniszczyć. Jednak przy tym facecie tak
się nie dało. Jedno jego spojrzenie po tak długim czasie rozłąki, a jego
całe ciało było już jak z waty. Nagle poczuł, że coś miękkiego dotyka
jego warg. Zszokowany otworzył swoje wilgotne oczy i to co zobaczył
sprawiło, że jego nogi się ugięły. Jednak w ostatniej chwili JR go
chwycił w swoje silne ramiona i uniósł w powietrzu. Chłopak nie mógł
uwierzyć, że jego marzenie w końcu się spełniło. Niepewnie odwzajemnił
ten gorący pocałunek, który z chwili na chwile coraz bardziej się
pogłębiał. Blondyn wplątał swoją dłoń w jego bujne włosy i przyciągnął
go bliżej siebie. To, co się teraz działo, było jednym z jego
piękniejszych przeżyć jakich zdążył doświadczyć.
- Kocham cię Minki – szepnął trzymający go mężczyzna i ponownie
zagłębił się w ich namiętnym i stęsknionym pocałunku – więcej mnie już
tak nie zostawiaj, rozumiesz?
Dzieciak kiwnął głową i przytulił się mocno do swojego chłopaka,
ponownie wylewając łzy. Reszta zespołu patrząc na to wszystko zaczęła
się śmiać. Byli szczęśliwi, że tej jakże niezgranej parze zaczęło się w
końcu układać.
- Ja też cię kocham – odpowiedział Ren i uśmiechnął się najpiękniej jak tylko umiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz